Dalsze wyzwania Igora Waliłko

2018-09-28

Wszystko uzależnione jest od kasy. A tej w motosporcie zawsze brakuje. Waliłko swoją przygodę ze ściganiem rozpoczynał tak jak Robert Kubica – od kartingów. – Zacząłem w wieku ośmiu lat, wcześniej próbowałem też motocrossu. Chyba inaczej być nie mogło, bo pasją do uprawiania motosportu zaraził mnie ojciec. Tata ścigał się na motocyklu, odnosił nawet sukcesy, był wicemistrzem Polski, jednak miał dość poważny wypadek i… postanowił zainwestować w syna – śmieje się Waliłko.

Strachu w nim nie ma, choć gdy się spojrzy na wyścigi Porsche Carrera Cup Deutschland, to jest się czego bać. Wchodzenie w zakręt z prędkością 180 km/h to normalka. – Dla mnie to nic szczególnego, w ogóle nie myślę o tym, że coś mi się może stać. Gorzej z mamą, ona zawsze zwraca mi uwagę, abym był ostrożny. Ale przywykła już do tego, że taką wybrałem drogę życiową. Bardzo mnie w tym wspiera i jest moim wielkim kibicem – opowiada kierowca urodzony w Zielonej Górze.

W Porsche Carrera Cup Waliłko startuje pierwszy raz. Ale w świecie motosportu za wielki talent uchodzi już od lat. Jako 12-latek zdobył tytuł drugiego wicemistrza Belgii w kartingu. Jak równy z równym ścigał się wtedy z Maksem Verstappenem, obecnie kierowcą teamu F1 Aston Martin Red Bull Racing. Jako kartingowiec Waliłko zwrócił na siebie uwagę Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk zaproponował mu start w swojej fabrycznej ekipie. Waliłko zgodził się i… wygrał. Kolejnym naturalnym krokiem była Formuła 3. Tutaj również spisywał się świetnie. Następnym krokiem miała być Formuła 2, ale zabrakło pieniędzy. – Potrzebny jest budżet na poziomie 1,5 mln euro. To bardzo dużo pieniędzy. Dlatego zdecydowaliśmy się na Porsche, bo łatwiej było nam spiąć budżet – wyjaśnia Waliłko.

Wielkim marzeniem polskiego kierowcy jest start w Formule 1. A o tym nie decydują tylko umiejętności. Od jakiegoś czasu w F1 nastał czas tzw. pay drivers. Angaż dostają kierowcy, którzy wniosą odpowiednio dużo pieniędzy do teamu. A chodzi o niebagatelną kasę, ok. 20 mln euro rocznie. To głównie z tego powodu wracający do F1 Robert Kubica jest tylko rezerwowym kierowcą Williamsa, a w zawodach startuje Rosjanin Siergiej Sirotkin. – Formuła 1 to coś, o czym marzy każdy, gdy po raz pierwszy wsiada do gokarta. Wierzę w to, że moje marzenia uda się spełnić. Na razie wiem, że nie mam wielkich szans, ale w ciągu dwóch czy trzech lat powinienem być gotowy – podkreśla Waliłko.

W 2010 r. Polak otrzymał propozycję startów na niemieckiej licencji. Bardzo ułatwiłoby mu to życie, ale taka opcja w ogóle nie wchodziła w grę. – Jak to, miałbym mieć niemiecką flagę na samochodzie, chociaż jestem Polakiem? Nie ma takiej opcji. Od razu odrzuciłem propozycję. Cieszę się, że reprezentuję mój kraj. Zdarzało mi się startować w zawodach, na których musiałem tłumaczyć innym kierowcom, gdzie leży Polska i skąd w ogóle pochodzę – opowiada Waliłko.

Młody sportowiec włączył się teraz w obchody setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Waliłko jest ambasadorem programu „Niepodległa”. Jego samochód został przyozdobiony odpowiednimi emblematami, przypominającymi o wyjątkowym święcie. O odzyskaniu przez Polskę niepodległości być może niedługo dowiedzą się także Meksykanie. Pod koniec października w Mexico City odbędzie się ostatnia eliminacja Porsche Supercup, startująca równolegle z Grand Prix Formuły 1. Aby tak się stało, potrzebne jest jednak wsparcie sponsorów.

Autor artykułu: Krzysztof Oliwa
Tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” w dn. 04.09.2018
Zdj. Porsche AG / hoch zwei